​”Madonna” Cranacha i podstęp niemieckiego księdza

Gdyby nie podstęp niemieckiego duchownego, słynna „Madonna pod jodłami” mogłaby wisieć w zaciszu wrocławskiej katedry. Historia zniknięcia tego dzieła sztuki wiąże się z pewnym księdzem, pierścieniem, który zdradził nieudolność fałszerza i z postacią kobiety, która otwarcie mówi „król jest nagi”, demaskując wielkie fałszerstwo…

„Madonna pod jodłami”. Fot. Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Artykuł pochodzi z raportu specjalnego INTERIA.PL „W poszukiwaniu zaginionych dzieł sztuki i innych skarbów kultury wywiezionych z Polski”.

Jest rok 1943. Do klasztoru cystersów w Henrykowie przyjeżdża obraz. Niemcy, obawiający się alianckich nalotów, wywożą cenne malowidło Lucasa Cranacha Starszego właśnie w to miejsce – jak im się wówczas wydaje – bezpieczne. Po krótkim pobycie w klasztorze „Madonna” jedzie jednak dalej, do Kłodzka.

Gdy ucicha wojenna zawierucha, wraca z przymusowej emigracji, by zawisnąć na powrót we Wrocławiu. Ale wraca w dwóch częściach. Pęknięta na pół lipowa deska wymaga sklejenia i przeprowadzenia szybkiej operacji konserwatorskiej, która przywróci majstersztykowi Cranacha dawną świetność.

Podstęp niemieckiego księdza

Odrestaurowanie i sklejenie obrazu zostaje powierzone ks. Zygfrydowi Zimmerowi, który – wykorzystując okazję – zleca swojemu znajomemu wykonanie kopii arcydzieła. W zaciszu pracowni Georg Kupke przez niemal dwa lata (1946-47) siłuje się z warsztatem mistrza, próbując powtórzyć charakterystyczne dla Cranacha pociągnięcia pędzla.

Czas sprzyja niemieckiemu duchownemu, który nagle musi opuścić Wrocław. Obraz został właśnie ukończony. Zimmer zabiera ze sobą do Berlina oryginalne dzieło Cranacha, a zostawia we Wrocławiu wykonany na zamówienie przez zaprzyjaźnionego artystę falsyfikat.

Przez 14 kolejnych lat nikt nie podważa autentyczności obrazu, który został w Polsce, choć – jak się później okazuje – druga „Madonna” była nieudolną próba powtórzenia ręki mistrza.

I właściwie do dziś moglibyśmy piać z zachwytu i rozwodzić się nad kunsztem „Cranacha”, gdyby nie zbieg zupełnie przypadkowych wydarzeń, które doprowadziły do „wykrzyczenia” przez pewną kobietę obnażającego tragikomizm sytuacji stwierdzenia, że oto „król jest nagi”.

Ale po kolei: francuskie wydawnictwo przygotowuje książkę o Cranachu. Ponieważ do publikacji niezbędna jest reprodukcja „Madonny pod jodłami”, wydawnictwo zwraca się z gorącą prośbą do Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu, gdzie stacjonuje „Madonna”, o wykonanie i udostępnienie stosownego zdjęcia.

„Kobieta, która odkryła wielkie fałszerstwo”

Muzeum Archidiecezjalne, zmobilizowane zainteresowaniem wydawnictwa, podejmuje wszelkie starania, by „Madonna” poszła w świat w stanie nienaruszonym.

Jak wspomina w wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej” Daniela Stankiewicz, zostaje podjęta decyzja o konserwacji obrazu przed wykonaniem zdjęcia. Odnowieniem dzieła ma się zająć właśnie pracująca w Muzeum Śląskim we Wrocławiu (dziś: Muzeum Narodowe – przyp. red.)  jako konserwator sztuki Daniela Stankiewicz. Na zadane w wywiadzie pytanie, kiedy zauważyła, że to kopia, odpowiada: od razu.

Skąd wiadomo, który obraz jest autentyczny?

Prof. Stankiewicz, która odkryła, że wrocławska „Madonna” jest jedynie kopią słynnego obrazu, wstrzymywała się z ujawnieniem tej informacji do chwili uzyskania stuprocentowej pewności, że Polska posiada falsyfikat.

Udowodnienie autentyczności dzieła sztuki jest skomplikowaną operacją, wymagającą zgromadzenia obszernej dokumentacji, wykonania zróżnicowanych, bardzo drogich badań oraz zaangażowania w te prace specjalistów wielu dziedzin.

– Procedura udowodnienia autentyczności obrazu, zarówno w aspekcie konserwatorskim, jak i historyczno-artystycznym jest bardzo skomplikowana. Specjaliści muszą współdziałać ze sobą – podkreśla w rozmowie z INTERIA.PL prof. Małgorzata Omilanowska z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

– Konserwator może oczywiście ocenić, czy użyto farb akrylowych czy też rozcieranych w oleju i na tej podstawie ustalić, że to jest kopia. Ale jeżeli mamy do czynienia z dziełem, które spełnia brzegowe warunki (właściwy skład farb, podobrazie z epoki, itp.), to bez historyka sztuki nikt nie udowodni autentyczności. Trzeba dokonać subtelnego porównywania ręki mistrza: sposobu kładzenia farby, techniki impastu – dodaje, podkreślając, że „historyk sztuki bez konserwatora jest jak bez ręki ; konserwator bez historyka sztuki – również”.

– Gdy robimy ekspertyzy na nasze potrzeby, to zawsze jest to team historyków sztuki i konserwatorów – mówi portalowi INTERIA.PL.

Czego nie przewidział Kupke?

Słynny obraz Lucasa Cranacha Starszego przedstawia Madonnę z Dzieciątkiem siedzącym na aksamitnej poduszce. Dziecko trzyma w ręku kiść winogron. W tle mamy górski krajobraz z jodłami. Na obrazie jest również pierścień…

Każdy obraz można próbować podrobić, ale żaden człowiek nie jest w stanie powtórzyć – w stosunku 1:1 – finezyjnej, charakterystycznej tylko dla danego rysownika kreski, pociągnięcia pędzla, w którym widać swobodę i lekkość, z jaką tworzył malarz.

Każda próba naśladowania – choćby zbliżona do oryginału – nigdy nie będzie perfekcyjnym odwzorowaniem tego, co jest niepowtarzalnym, twórczym DNA artysty, wynikającym z takiego, a nie innego sposobu widzenia świata, percepcji barw, wyobraźni, wrażliwości , wreszcie talentu lub choćby wypracowanego warsztatu.

Specjalistyczne ekspertyzy – w tym rentgen – są w stanie pokazać, jak bardzo męczył się fałszerz, żeby odwzorować na płótnie to, co w przypadku pierwszoplanowego twórcy było czymś naturalnym, idealnym, trafionym za pierwszym razem. Nie do powtórzenia przez żadną inną rękę.

Potknąć się o deskę

Kupke, malując na zamówienie Zimmera kopię „Madonny pod jodłami”, wykorzystał drewno iglaste, a nie liściaste jak Cranach. Co więcej, wykorzystał deskę z gotyckiego tryptyku. Chciał wybrać podłoże sugerujące, że dzieło jest wiekowe, ale potknął się na tym zamyśle, ponieważ dla Cranacha – jako twórcy epoki renesansu – gotyk wcale nie był odległym stylem.

Co więcej, gdy powstawał oryginał, a więc w XVI wieku, malarz nie mógł sobie pozwolić na wykonanie obrazu na materiale wątpliwego pochodzenia i trwałości. Mało który artysta, malując obraz na zamówienie – w przypadku Cranacha do katedry wrocławskiej – zdecydowałby się wykorzystać w tym celu stare podłoże. Byłoby to co najmniej nieodpowiedzialne.

Artyście kopiującemu Cranacha wydawało się, że jest na tyle sprytny, by wybrać podłoże z poziomym układem desek. Tak, jak było w oryginale. Wystarczyło jednak zmierzyć odległości między spoinami – co też zrobiła konserwator sztuki z Muzeum Śląskiego – by zauważyć, że są zupełnie inne na tych dwóch malowidłach.

Sztuczka Cranacha

Wśród kolejnych niedociągnięć kopisty Stankiewicz wymienia sposób nakładania farby oraz rodzaj farb wykorzystany przy wykańczaniu kolejnych detali. Same postaci wraz z niuansami zwłaszcza w grymasie twarzy i ułożeniu oczu zostały odtworzone w sposób toporny, odległy od wyczucia Cranacha, choć teoretycznie oddający jego styl.

I, co najciekawsze, kopista nie zauważył, że na pierścieniu leżącym obok Maryi i Dzieciątka są inicjały Cranacha – dwie niewielkie litery „L” i „C”. Nie wiedział również, że artysta zastosował prostą sztuczkę, która polegała na tym, że inicjały dało się prawidłowo odczytać jedynie w lustrzanym odbiciu. Bez tej wiedzy ograniczył się więc do kilku bohomazów.

Ukrywanie czy też szyfrowanie inicjałów jest dość częstym zabiegiem wśród malarzy. Warto tu wspomnieć o sprawie sprzed ponad trzech lat, gdy włoski badacz Silvano Vincenti odkrył, że w jednej ze źrenic słynnej Giocondy kryją się inicjały Leonarda da Vinci – na tyle mikroskopijne, że do ich odczytania  niezbędne było szkło powiększające. O niezwykłym odkryciu informował wówczas „The Guardian”.

Temat Madonny z Dzieciątkiem bardzo często pojawia się w twórczości Lucasa Cranacha Starszego. Fot. AFP

Wojaże Madonny

Tymczasem – wracając do losów wywiezionej z Polski „Madonny” – oryginalne dzieło dotarło aż do Szwajcarii. Gdy zmarł posiadacz malowidła, trafiło do diecezji w Sankt Gallen.

– „Madonna pod jodłami” została podarowana jednemu ze szwajcarskich, katolickich księży w drugiej połowie 2011 roku – prawdopodobnie przez potomków byłego posiadacza obrazu. Przekazali oni obraz duchownemu, podkreślając, że „chcą go zwrócić kościołowi” – powiedział INTERIA.PL wikariusz sądowy z diecezji Sankt Gallen dr Titus Lenherr.

Ale „Madonna” przyniesiona przez anonimowego kolekcjonera wzbudziła podejrzenia szwajcarskich biskupów…

Do polskiego MSZ informacja o tym obrazie dotarła w marcu 2012 roku. Rozpoczęto wówczas negocjacje, które kilka miesięcy później doprowadziły do bezwarunkowego odzyskania malowidła.

– Jak tylko dostaliśmy informację o „Madonnie” Cranacha, trzeba było zacząć od rozmowy z proboszczem, reprezentującym osobę prawną, która poniosła stratę. Potrzebowaliśmy również jego upoważnienia. Co więcej, konieczne było rozpatrzenie prawa kanonicznego, ponieważ obraz znajdował się również w rękach kościoła w Szwajcarii – mówi w rozmowie z INTERIA.PL prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury.

W takich sytuacjach, jak historia „Madonny”, niezbędne jest powołanie się zarówno na przepisy prawa międzynarodowego, jak i kanonicznego.

– Instytucje kościelne w Szwajcarii – we współpracy z prawnikiem pośredniczącym w relacjach z archidiecezją wrocławską – rozpoczęły przygotowania do restytucji (zwrotu – red.) obrazu – mówił w rozmowie z INTERIA.PL mianowany przez biskupa Sankt Gallen oficjał.

Sprowadzenie tego dzieła do Polski było misternie tkaną koronką negocjacji, w które – co było dodatkowym utrudnieniem – należało zaangażować wiele stron.

Finał sprawy nastąpił 18 lipca 2012 roku. Wtedy – jak wspomina dr Lenherr – Ambasada RP w Bernie, prawnik i przedstawiciel szwajcarskiego kościoła przekazali malowidło przedstawicielowi MSZ, który zwrócił je kilka dni później Archidiecezji Wrocławskiej.

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odbiera obraz „Madonna pod jodłami” /msz.gov.pl /INTERIA.PL

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odbiera obraz „Madonna pod jodłami”. Fot. msz.gov.pl

– Była to sprawa poniekąd pomiędzy dwoma instytucjami kościelnymi: wrocławską parafią katedralną i szwajcarską diecezją Sankt Gallen. My byliśmy pośrednikiem, który ułatwiał tę sprawę, prowadził negocjacje i całość sfinalizował na prośbę kościoła wrocławskiego – tłumaczy prof. Kowalski.

„Dramatyczne losy polskiego dziedzictwa”

Gdy Radosław Sikorski przekazywał odzyskane dzieło sztuki księdzu biskupowi prof. Andrzejowi Siemieniewskiemu, powiedział: „Historia odzyskania ‘Madonny pod jodłami’ nadaje się na powieść sensacyjną. Ciągle przypomina nam o tym, jak dramatyczne były losy polskiego dziedzictwa podczas II wojny światowej”.

Wybitne arcydzieło Lucasa Cranacha Starszego – Madonna pod jodłami – powróciło z końcem lipca 2012 roku do Polski.

Obraz jest uznawany za jedno z najcenniejszych dzieł sztuki znajdujących się w Polsce.

Według informacji MSZ, podobne obrazy Cranacha osiągały na aukcjach ceny ok. 6-8 mln euro.

WARTO PRZECZYTAĆ:

W poszukiwaniu polskiego Graala

„Kobieta, która odkryła wielkie fałszerstwo”, Gazeta Wrocławska

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | 2 komentarze

W poszukiwaniu polskiego Graala

W jednej ze scen hollywoodzkiej produkcji „The Monuments Men” najcenniejsze spośród poszukiwanych przez Polskę dzieł sztuki – „Portret młodzieńca” Rafaela Santi – płonie. – My w tę scenę nie wierzymy. Jesteśmy dziwnie pewni, że ten obraz nigdy nie został zniszczony. Był za drogi, by ktoś mógł sobie pozwolić na taki luksus jak jego spalenie – mówi w rozmowie z INTERIA.PL Podsekretarz Stanu prof. dr hab. Małgorzata Omilanowska z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.  

"Portret młodzieńca" namalowany prawdopodobnie przez Rafaela Santi /Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W filmie, który wejdzie na ekrany kin w lutym 2014 r., prezydent USA wydaje dekret, na mocy którego kilku historyków musi ocalić lub odnaleźć zrabowane przez Niemców skarby kultury. Specjalny zespół zabezpiecza budynki, mosty i dzieła sztuki. Gwiazdorska obsada i hollywoodzki rozmach. Barwna, amerykańska wizja tego, z czym zmagała się Europa w trakcie II wojny światowej. Gdy George Clooney tłumaczy zadanie Mattowi Damonowi, widzimy, jak twarz młodzieńca ze słynnego portretu znika w płomieniach.

Gdy pytam w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego o to, czy regularnie są śledzone i monitorowane aukcje w Niemczech i Rosji, słyszę odpowiedź: To źle postawione pytanie.

– Ostatnie lata pokazują, że najwięcej zaginionych po II wojnie światowej dzieł sztuki „wypływa” w Stanach Zjednoczonych, a nie w Rosji czy Niemczech – podkreśla prof. Omilanowska.

Zresztą w obszarze restytucji dóbr kultury pojawia się wiele wątków amerykańskich. Jednym z nich jest słynna kolekcja  ponad 20 rysunków Albrechta Dürera, która została podarowana w prezencie Adolfowi Hitlerowi, zafascynowanemu twórczością tego niemieckiego artysty.

Wątpliwa transakcja

Historia wędrówki kolekcji  ma swoją bogatą literaturę i doczekała się wielu legend. W skrócie: rysunki zostały zagrabione przez Niemców i wywiezione ze Lwowa. Kiedy zostały odzyskane przez aliantów, zwrócono je jednemu z członków tej rodziny, nie zaś do państwa, z którego pochodziły, co było ówczesną normą.

Później rysunki zostały sprzedane, a kolekcja trafiła do…  m.in. nowojorskiego Metropolitan Museum.

Dzieła sztuki odnalezione w USA

Wśród innych dzieł, zagrabionych w trakcie II wojny światowej, a odnalezionych w USA, należy wymienić: „Świętą Trójcę” namalowaną przez Georga Pencza, obrazy Juliana Fałata – „Przed polowaniem w Rytwianach” oraz „Naganka na polowaniu w Nieświeżu”, „W żniwa” – Aleksandra Mroczkowskiego, „Żandarma” – Jana Władysława Chełmińskiego, „Portret mężczyzny dawniej uważany za portret Karola VIII, króla francuskiego”, namalowany przez Jana Mostaerta.

"Czaty", Józef Brandt. Obraz odzyskany w czerwcu 2012 r. /Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Do strat wojennych, które wróciły do nas zza Oceanu, zaliczają się również: „Portret Karola Podlewskiego” – Jana Matejki, „Orszak, z cyklu ‘Z dziecięcych póz’” – Witolda Wojtkiewicza, makata perska z XVI wieku, „Praczka” Gabriela Metsu, Madonna z Dzieciątkiem (część środkowa tryptyku; Warsztat Małopolski), dalej: obraz „Bukiet kwiatów w szklanym wazonie” – Jacoba van Walscapelle’ego, rzeźba „Głowa młodzieńca” – autorstwa Giovanniego Marii Mosca zwanego Padovano.

W Stanach Zjednoczonych odnaleziono także obraz „Czaty” Józefa Brandta. Został on przekazany przez przedstawicielkę domu aukcyjnego ministrowi Bogdanowi Zdrojewskiemu podczas uroczystości w Ambasadzie RP w Waszyngtonie. Jak tylko dowiedziała się, że malowidło jest kradzione i poszukiwane, przyjęła argumenty strony polskiej i po prostu je zwróciła. Zresztą takich pozytywnych przypadków jest wiele – zostaną opisane w kolejnych artykułach poświęconych restytucji polskich dóbr kultury.

Na jednej z amerykańskich aukcji odkryto również w czerwcu tego roku czapkę ukradzioną z Majdanka. Informacja ta została przekazana przez antykwariusza Mariusza Pilusa, Prezesa Zarządu Fundacji Communi Hereditate, który współpracuje z Wydziałem Strat Wojennych.

„Młodzieniec” w prywatnych rękach

Polska cały czas szuka najcenniejszego z zagrabionych dzieł sztuki, które zaginęło w trakcie wojennej zawieruchy. Obraz został wywieziony przez Niemców ze zbiorów Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie.

W sierpniu 2012 roku pojawiła się fałszywa informacja o odnalezieniu malowidła, będąca skutkiem nadinterpretacji wypowiedzi prof. Wojciecha Kowalskiego, pełnomocnika ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury. Prof. Kowalski zdementował wówczas te pogłoski.

– Portret jest oczywiście przedmiotem naszej uwagi. Od czasu do czasu pojawiają się zgłoszenia, że „ktoś kiedyś” widział obraz Rafaela i to w miejscach, które – analizując wojenną historię tego dzieła – wydają się bardzo prawdopodobne. Jednak do tej pory obrazu nie udało się odnaleźć. Cały czas jest poszukiwany – mówi w rozmowie z INTERIA.PL .

– Niewątpliwie znalazł się w prywatnych rękach osoby, która doskonale wie, że ma dzieło , które jest kradzione i nie pokazuje tego na świecie – uważa prof. Małgorzata Omilanowska.

Do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także do MSZ, regularnie docierają sygnały na temat potencjalnego miejsca, w którym ukrywane jest arcydzieło. Australia, Nowa Zelandia, Singapur, Szwajcaria.

– Za każdym razem taką informację sprawdzamy, ale żadna do tej pory nie okazała się wiarygodna – dodaje.

„To jest taki Graal”

Być może szukamy obrazu, którego wcale nie namalował Rafael. To może być dzieło pędzla Giulio Romano – ucznia Rafaela, który kończył niektóre dzieła mistrza i pozostawał pod jego wielkim wpływem. O tym jednak będziemy mogli się przekonać dopiero, gdy obraz się odnajdzie.

Odnalezienie „Portretu młodzieńca” jest marzeniem absolutnie wszystkich zajmujących się restytucją /Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nawet, gdyby się okazało, że portret nie został namalowany przez Santiego, ale przez jego równie sławnego ucznia, to mamy bez wątpienia do czynienia z arcydziełem bardzo wysokiej klasy; obrazem, na który – jak podkreśla prof. Omilanowska – nie ma rynku. Nie sposób więc dokonać jego wyceny.- Na pewno jest to rzecz, która może zawisnąć jako duma, pojedynczy obraz na pustej ścianie w każdej galerii świata –  od Ermitażu, Galerii Malarstwa w Berlinie (Gemäldegalerie), przez Luwr, aż po Metropolitan Museum w Nowym Jorku. Na pewno każde najlepsze muzeum na świecie zrobiłoby mu osobną salę. To nie jest rzecz, która mogłaby zawisnąć obok innego obrazu – tłumaczy w rozmowie z INTERIA.PL .

– Odnalezienie „Portretu młodzieńca” jest marzeniem absolutnie wszystkich zajmujących się restytucją. To jest taki Graal. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że to najcenniejsze, poszukiwane przez stronę polską dzieło sztuki – dodaje.

W amerykańskiej opowieści o restytucji dóbr kultury „Santi” płonie, a twarz młodego mężczyzny znika w płomieniach.

Jesteśmy pewni, że tak się nie stało…

– – –

Straty wojenne w liczbach

Według szacunków Karola Estreichera, opublikowanych w „Stratach kultury polskiej pod okupacją niemiecką 1939-1944” w wyniku grabieży straciliśmy: 22 mln tomów książek, 933 tys. egzemplarzy i 100 tys. plików dokumentów, 1 mln 815 tys. woluminów, 750 tys. tomów i 1 mln 800 tys. egzemplarzy akt, 13 652 stare księgi, 31 859 inkunabułów, 69 267 rękopisów, 53 505 rzadkich ksiąg, 47 370 map, 2 331 starodruków, 2 300 poloników,  1 254 pergaminów, 822 zabytkowych atlasów, 679 prac doktorskich, 459 229 eksponatów muzealnych, 293 580 rycin, 150 500 dzieł sztuki, 142 814 rysunków, 118 870 złotych i srebrnych monet, 12 972 depozytów muzealnych, 9 869 obrazów, 5 589 grafik, 5 238 rzeźb,  3 545 medali, 4 500 cennych fotografii, 1 000 exlibrisów oraz naczynia liturgiczne, szaty i unikatową broń.

Z bardziej aktualnych danych, opracowanych przez zespół prof. Barbary Bieńkowskiej, wynika, że udało się dotychczas zgromadzić dokumentację strat ponad 40 tys. bibliotek z terenu Polski. To zaledwie część stanu posiadania sprzed 1939 r., ale obejmuje najważniejsze książnice i jest reprezentatywna pod względem typologicznym.

Na tej podstawie oraz dzięki innym przekazom źródłowym można przyjąć, że w bibliotekach instytucjonalnych oraz w księgozbiorach prywatnych okresu międzywojennego znajdowało się około 70 mln tomów, z czego straty wojenne szacuje się na około 70-75 proc., czyli ponad 50 mln tomów.

Z tej liczby ponad 1 mln 200 tys. (udokumentowanych jednostkowo; szacunkowo zaś – o wiele więcej) przypada na zbiory specjalne – zabytki piśmiennicze o szczególnej wartości, których nie można ani odtworzyć, ani odkupić. Biblioteki szkolne i oświatowe straciły ponad 90 proc. książek, fachowe i prywatne – około 70 proc., naukowe – 50-55 proc.

Ubytki, o czym warto pamiętać, miały charakter selektywny: ginęły dzieła najbardziej wartościowe. Dokumentacja, celowo zniszczona przez okupanta, ucierpiała jeszcze bardziej niż książki.

– – –

Historia zaginionego „Portretu młodzieńca” jest punktem wyjścia do cyklu materiałów o odzyskiwaniu strat wojennych – dzieł sztuki, archiwaliów, cennych inkunabułów, zbiorów bibliotecznych.

Wszystkie teksty na ten temat będą publikowane TUTAJ.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Zaszufladkowano do kategorii Rysunek i malarstwo | Otagowano , , , , , , , | Jeden komentarz

Buktole

Kolorowe hybrydy, robale, indywidualności. Barwny, baśniowy świat nietypowych maskotek, odległych od hipermarketowego – zwłaszcza przedświątecznego – blichtru.

Fot. buktole.com

Buktole – bo tak nazywają się te stwory – powstają w pracowni Urszuli Buczkowskiej – graficzki, ilustratorki i projektantki, absolwentki Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu.

Każda z tych postaci jest inna, niepowtarzalna.

Kilka przykładowych buktoli poniżej:

Fot. buktole.com

Autorka tych kolorowych zabawek pojawi się ze swoimi pracami na kiermaszu „Urzeczenie” (7-8 grudnia, Dom Polonii, Warszawa) , który prezentuje i promuje projektantów, rzemieślników, grupy twórcze i pasjonatów handmade.

Fot. buktole.com

Fot. buktole.com

Fot. buktole.com

Źródło:

Buktole.com

Urzeczenie.pl

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Otagowano | Brak komentarzy

Chmury Betonu i pokiereszowany cień

Chmury Betonu, barwny Kompott, złamany cień Lange&Lange, Tekieli w skandynawskim wydaniu. Kilka pomysłów na odejście od banalnych projektów mebli pod telewizor.

Beton, fot. Alex Bogdański

Jeśli oglądanie telewizji kojarzy się z pochmurną i deszczową pogodą, to wykorzystanie motywu chmury w meblu pod telewizor jest jak najbardziej uzasadnione (zdjęcie powyżej).

To projekt, który wyszedł ze studia Beton. Został opracowany w ramach akcji UNLTD, opartej na mariażu nowych technologii, dizajnu i wzornictwa.

Na stronie projektu znalazłam kilka ciekawych rozwiązań, którymi się dzielę. To również okazja, żeby pokazać inne, nietypowe meble wyszperane w sieci.

Poniżej bardzo dyskretna, praktyczna i estetyczna półka.

Fot. evollt.com

„Zaburzenie logicznego postrzegania cienia” – tak opisano na stronie kolejną pracę przygotowaną w ramach projektu UNLTD (Sony).

To dość mocno ingerujący w przestrzeń projekt duetu Lange&Lange.

Lange&Lange, fot. Alex Bogdański

Kolejny pomysł na ukrycie telewizora znalazłam w sieci…

Fot. mybigtopics.com

A dla tych, którzy preferują mocną ekspozycję sprzętu RTV ciekawe rozwiązanie opracowane przez Krystiana Kowalskiego ze studia Kompott.

Projektant chciał podkreślić w meblu bogactwo kolorów oferowanych przez technologię Triluminos.

Kompott, fot. Alex Bogdański

Poszukując osobliwych rozwiązań, znalazłam samowystarczalny, multimedialny „fotel”…

Fotel multimedialny, fot. finecomposition.com

Skandynawski dizajn w wydaniu Magdaleny Tekieli. Elegancki, stonowany. Do minimalistycznych wnętrz.

Projekty UNLTD można zobaczyć na żywo w Warszawie (Pies Czy Suka). Wystawa od 20 listopada 2013.

Projekt: Magdalena Tekieli

I coś z humorem – do siedzenia lub jako stolik pod telewizor.

 

Fot. coool-stuff.com

Kolejna propozycja z sieci. Ręcznie robiony, prosto z Wielkiej Brytanii. Za ten model trzeba zapłacić około 800 zł…

Fot. coolmaterial.com

I ku przestrodze: kilka antymebli pod RTV, którym trzeba będzie poświęcić osobny wpis.

Fot. weiku.com

Kolejny antymebel.

No cóż… Nie wiadomo, z którego okna popłynie hejnał.

Fot. ourpicturewindow.blogspot.com

Źródła:

Wystawa w ramach projektu UNLTD – różnorodność obiektów, oryginalne interpretacje, ten sam cel

evollt.com

coolmaterial.com

ourpicturewindow.blogspot.com

weiku.com

coool-stuff.com

finecomposition.com

mybigtopics.com

Zaszufladkowano do kategorii Design | Otagowano , , , , | Brak komentarzy

Kobi Levi. Gdy but staje się płótnem…

„W artystycznym projektowaniu obuwia to but staje się moim płótnem” – mówi Kobi Levi.

"Write" (2013). Fot. kobilevidesign.blogspot.com

Kombinacja utrwalonego w pamięci obrazu i przedmiotu staje się interesującą hybrydą – konceptualną interpretacją otaczającego nas świata. But jest rzeźbą, z którą widz wchodzi w bliską relację, zakładając ją po prostu na nogę.

"Write" (2013). Fot. kobilevidesign.blogspot.com

Większość inspiracji pochodzi spoza „świata obuwniczego”, co sprawia, że rzeźby artysty stają się ekstremalnymi transformacjami. Towarzyszy im humor, a animizacja jest najlepszym dowodem na to, że jerozolimski artysta prezentuje unikatowe spojrzenie na świat rzeczy martwych.

Poniżej para, w której w wyjątkowy sposób rzuca się w oczy zamiłowanie do detalu…

Model "Violin" (2013), fot. kobilevidesign.blogspot.com

Wszystkie elementy tych niecodziennych butów, przełamujących nudę mokasynów, czółenek i szpilek, są wykonywane ręcznie przez artystę. Efekty pracy na załączonych obrazkach.

Model "Violin" (2013), fot. kobilevidesign.blogspot.com

Kobi Levi w 2001 roku ukończył Bezalel Academy Of Art & Design w Jerozolimie.

Model "Baseball Cup" (2013), fot. kobilevidesign.blogspot.com

Artysta specjalizuje się w projektowaniu obuwia. Projektował buty na rynek włoski, chiński, brazylijski. Swoje prace prezentował na licznych wystawach w Tel-Aviwie, Jerozolimie, Tokio, Weronie, Berlinie…

Model "Baseball Cup" (2013), fot. kobilevidesign.blogspot.com

Zła królowa z "Królewny Śnieżki", fot. kobilevidesign.blogspot.com

Zła królowa z "Królewny Śnieżki", fot. kobilevidesign.blogspot.com

Źródło:

Kobi Levi – strona artysty

 

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Otagowano , | 5 komentarzy

Banksy. Rozdział „NY” zamknięty

Płacząca ciężarówka ze zwierzętami jadącymi do rzeźni, pejzaż z nazistą, mobilny ogród. 31 dni w Nowym Jorku, skrupulatnie udokumentowanych przez samego artystę.

Midtown, Banksy.co.uk

Poniżej zestawienie prac, którymi Banksy zaskoczył nowojorczyków.

1.10

"The street is in play", Manhattan. Fot. Banksy.co.uk

2.10

"This is my New York accent...", Westside. Fot. Banksy.co.uk

3.10

"You complete me...", Midtown. Fot. Banksy.co.uk

4.10

"Playground mob", Delancey. Fot. Banksy.co.uk

5.10

Ogród w ciężarówce, All City. Fot. Banksy.co.uk

6.10

Film: Atak rebeliantów...

Film można obejrzeć na stronie Banksy.co.uk.

7.10

Brooklyn, fot. Banksy.co.uk

8.10

Greenpoint, fot. Banksy.co.uk

9.10

Lower East Side, fot. Banksy.co.uk

10.10

East New York, fot. Banksy.co.uk

11.10

Ciężarówka ze skowyczącymi pluszakami. Jej widok wzbudzał przerażenie wśród obserwatorów – zwłaszcza tych najmłodszych…

Sirens of the Lambs, Banksy.co.uk

12.10

Betonowy konfesjonał na Manhattanie, fot. Banksy.co.uk

13.10

Stoisko z pracami Banksy’ego. Mozna było na nim kupić oryginalne płótna namalowane i podpisane przez artystę. Za jedyne 60 dolarów za sztukę.

Stoisko z pracami Banksy'ego w Central Parku, fot. Banksy.co.uk

14.10

"What we do in life...", Queens. Fot. Banksy.co.uk

15.10

Dwie wieże, Tribeca. Fot. Banksy.co.uk

16.10

Figura z włókna szklanego była ustawiana na chodniku przed restauracjami McDonald’s w porze lunchu. Żywy pucybut polerował jej buty…

Pucybut w służbie McDonald's, All city. Fot. Banksy.co.uk

17.10

Japoński ogród, Bed Stuy / Williamsburg. Fot. Banksy.co.uk

18.10

Muzeum w wydaniu Banksy’ego.

West 24th street, fot. Banksy.co.uk

19.10

Staten Island

20.10

Upper West Side, fot. Banksy.co.uk

21.10

"Ghetto 4 Life", South Bronx. Fot. Banksy.co.uk

22.10

Sfinks z odpadów i gruzu.

Nowojorski Sfinks, Queens. Fot. Banksy.co.uk

23.10

Banksy.co.uk

24.10

"Waiting in vain", Hell's Kitchen. Fot. Banksy.co.uk

25.10

"Reaper", Bowery. Fot. Banksy.co.uk

26.10

Ciężarówka z Sunset park, fot. Banksy.co.uk

27.10

"Blocked messages", Greenpoint. Fot. Banksy.co.uk

28.10

Coney Island, fot. Banksy.co.uk

29.10

Ta praca Banksy’ego pojawiła się 30 października 2013 r. na wystawie Housing Works Gramercy w Nowym Jorku.

Nazista siedzi na ławce i kontempluje naturę. Tytuł obrazu to  „Banalność banalności zła”.

Osobliwe malowidło zostało wystawione na aukcji internetowej, która odbyła się 31 października.

Obraz, który brytyjski artysta skupił za 50 dolarów, został sprzedany za 615 tys. dol.

"The banality of the banality of evil", Banksy.co.uk

30.10

Yankee Stadium, fot. Banksy.co.uk

31.10

Wrzutka przy drodze ekspresowej, Queens. Fot. Banksy.co.uk

Źródło:

Banksy, Better Out Than In, Banksy.co.uk

Zaszufladkowano do kategorii Graffiti | Otagowano , , , | 12 komentarzy

Złodziej Hitlera

Nie wiadomo, czy w gigantycznej kolekcji zrabowanych dzieł sztuki, którą odnaleziono przypadkiem trzy lata temu, są obrazy skradzione w Polsce. Niemcy odmawiają wglądu w listę dzieł. „To skandal dyplomatyczny na linii Warszawa-Berlin” – czytamy w dzisiejszym wydaniu „Rzeczpospolitej”.

Jeden z obrazów znalezionych w mieszkaniu Gurlitta (mal. Otto Dix). Fot. AFP

Od odnalezienia kolekcji zrabowanych dzieł sztuki w mieszkaniu Corneliusa Gurlitta minęły trzy lata. Niemcy, choć w 1998 roku – w ramach konwencji waszyngtońskiej – zobowiązali się do publikacji list zagrabionych dzieł sztuki, nie chcą ujawnić szczegółów dotyczących 1,4 tys. płócien znalezionych w monachijskim mieszkaniu.

Hildebrand Gurlitt – ojciec Corneliusa – był jednym z czterech marszandów zajmujących się handlem dziełami tzw. „sztuki zdegenerowanej”. Gdy zmarł, całą kolekcję przekazał synowi, nie informując o tym władz – podkreśla „Guardian”.

Kolekcja zrabowanych dzieł rzuca nowe światło na jeden z najbardziej tajemniczych rozdziałów w historii Niemiec. Sztuka modernistyczna została bowiem zakazana zaraz po dojściu nazistów do władzy. Argumentowano, że jest antyniemiecka.

Do artystów-degeneratów – zdaniem Hitlera – należeli między innymi Picasso , Chagall czy Matisse. To właśnie obrazy m.in. tych artystów znaleziono w gigantycznej kolekcji „złodzieja Hitlera”, którego kryją Niemcy, zasłaniając się prawem podatkowym. Przeciwko Gurlittowi – jak podkreślają – trwa bowiem dochodzenie w sprawie niezapłaconych podatków.

Hildebrand Gurlitt, zanim Hitler doszedł do władzy, był dyrektorem muzeum w Zwickau. Stracił jednak stanowisko, ponieważ miał korzenie żydowskie. Później został jednak namówiony przez nazistów do handlu dziełami sztuki.

O listę zagrabionych dzieł sztuki wystąpił, za pośrednictwem konsul, pełnomocnik MSZ ds. restrykcji dóbr kultury – prof. Wojciech Kowalski.

Ponieważ jednak augsburska prokuratura blokuje ujawnienie listy, sprawą prawdopodobnie zajmie się szef dyplomacji lub premier – czytamy w „Rzeczpospolitej”.

Zaszufladkowano do kategorii Rysunek i malarstwo | Otagowano , , , , , , , , , | 39 komentarzy

Banksy i pejzaż ze swastyką

Idylliczny pejzaż z nazistą. Banksy po raz kolejny zaskoczył w Nowym Jorku.

"Banalność banalności zła", Banksy. Fot. Agence France Presse

Najnowsza praca brytyjskiego artysty Banksy’ego pojawiła się 30 października 2013 r. na wystawie Housing Works Gramercy w Nowym Jorku.

Nazista siedzi na ławce i kontempluje naturę. Tytuł obrazu to  „Banalność banalności zła”.

Osobliwe malowidło będzie można kupić na aukcji internetowej, która odbędzie się 31 października.

Dochód ze sprzedaży zostanie przeznaczony na cele charytatywne.

 

Zaszufladkowano do kategorii Rysunek i malarstwo | Otagowano , | 4 komentarze

Mocna kampania Amnesty International

Z końcem maja na ulicach szwajcarskich miast pojawiły się bardzo mocne, nasycone przemocą zdjęcia. To obrazy inkrustowane w przestrzeń publiczną. Przejmujące, niepasujące do pejzażu, w jakim zostały osadzone.

Fot. radiosarajevo.ba

Kampanię dla Amnesty International opracowała firma Walker Werbeagentur Zuerich.

Sylwetki postaci – więźniów, dzieci z bronią, ofiar przemocy – umieszczono na przezroczystym tle, dzięki czemu sceny wyglądają bardzo realistycznie.

Fotografiom towarzyszy komunikat, przygotowany w kilku językach: „To się nie dzieje tutaj, ale dzieje się w tej chwili”.

Fot. radiosarajevo.ba

Fot. radiosarajevo.ba

Fot. radiosarajevo.ba

Fot. radiosarajevo.ba

Fot. radiosarajevo.ba

Fot. adland.tv

Zaszufladkowano do kategorii Rozmaitości | Otagowano , , , , , , | 5 komentarzy

Rzut ślubnym… kotem

Te zdjęcia ślubne stały się hitem internetu. Przepis jest prosty, pomysł osobliwy.

Fot. bridesthrowingcats.com

Fotografia ślubna w nowym wydaniu. Na blogu bridesthrowingcats.com pojawiają się surrealistyczne obrazki.

Bohaterki tych scenek zamiast bukietami ślubnymi rzucają… kotami.

Zwierzęta wystrzelone z rąk mężatek fruną w stronę pełnych ekspresji, zatrzymanych w ruchu panien.

Wszystko, oczywiście, jest efektem Photoshopa – mniej lub bardziej udanym.

Fot. bridesthrowingcats.com

Fot. bridesthrowingcats.com

Fot. bridesthrowingcats.com

Fot. bridesthrowingcats.com

Źródło:

http://bridesthrowingcats.com/

Zaszufladkowano do kategorii Fotografia, Rozmaitości | Otagowano , , , | 23 komentarze