Zestawienie haseł „rzeźba” i „Wielka Brytania” wcale nie musi równać się stopniowi nudy przypisywanej mieszance flaków z olejem. Znalazłam w rzeźbie Albionu XXI wieku kilka, a nawet kilkanaście fantastycznych dowodów na to, że nawet flaki z olejem mogą smakować, jeśli się je odpowiednio przyprawi. I to udało się wielu współczesnym twórcom z Wysp.
Nieważne, czy mamy do czynienia z grupą ludzi czy ze stadem ptaków lub bydła – takie zbiorowości, w których kumuluje się siła, niosą ze sobą niepokój i nikłe szanse jednostki, która staje z nimi w konfrontacji.
Wykonana z brązu parada antropomorficznych kamer na nienaturalnie długich, kondorowatych nogach (zdjęcie powyżej) wzbudza z jednej strony odrazę i przywołuje obrazy z horrorów, a z drugiej jest odrobinę karykaturalna. To wykoślawiony do granic możliwości portret paparazzich – migawka z horroru oglądanego codziennie przez gwiazdy czerwonego dywanu, srebrnego ekranu i szorstkich tabloidów.
Błyszczące spojrzenie soczewek starych aparatów fotograficznych i kamer, ich oko chciwie penetrujące otoczenie, podkreślają niecne zamiary obdarcia ofiary z prywatności.
Kolejnym skarbem brytyjskiej rzeźby współczesnej są „schody do nieba” wykonane przez Danny’ego Lane (zdjęcie po lewej).
Ich czytelny i symboliczny wydźwięk prowadzi w stronę skojarzenia z dosłownym muzycznym odpowiednikiem w wykonaniu Led Zeppelin lub meksykańską komedią z połowy lat 50 ubiegłego stulecia („Subida al cielo”).
Lane wykonał kolejną reinkarnację utartej zbitki słownej. W jego wykonaniu schody do nieba to metafora życiowej, śliskiej ścieżki.
Dzięki zastosowanym materiałom wydaje się, że po schodach płynie woda. Wraz ze zmianą natężenia światła słonecznego, szklana powierzchnia odbija promienie słoneczne, tworząc z rzeźby połyskującą konstrukcję.
Tony Cragg to kolejny rzeźbiarz, którego biorę pod lupę – wraz z jego obłą, przecinającą powietrze wijącą się bryłą rzeźbą „I’m Alive”.
Rzeźba „I’m Alive” wykonana z nierdzewnej stali jest metaforą ruchu i witalności i perfekcyjnym odbiciem tytułu (i przy okazji perfekcyjnym odbiciem scenografii, w jakiej się znajduje).
Jest prosta, a jej poskręcany korpus – mimo skomplikowanej formy i lustrzanej powierzchni – jest bardzo naturalny.
„Venus Stone” (po lewej) to rzeźba wykonana z czarnego chińskiego granitu. Ma w Polsce swoją starszą siostrę, oficjalnie funkcjonującą pod nazwą Pomnika Czynu Rewolucyjnego, a nieoficjalnie… (poszukajcie w sieci wpisując „to nie kit żaden, ani żadna lipa”).
Okryta niesławą siostra „Kamienia Venus” znajduje się w samym centrum Rzeszowa.
„Venus Stone” przywodzi na myśl inną, kojarzoną z płodnością figurę – Wenus z Willendorfu (z okresu paleolitu) – ten słynny obraz płodności ze schematyczną twarzą i podkreślonymi udami, brzuchem i piersiami – atrybutami kobiety-matki.
Zobacz, jak wygląda Wenus z Willendorfu.
Wracamy na chwilę to Tony’ego Cragga. Znalazłam drugą rzeźbę („Spill”), na którą warto zwrócić uwagę.
Zanim artysta trafił do Wimbledon College of Art, pracował jako asystent w laboratorium w Liverpoolu.
To doświadczenie odbiło się w wielu jego pracach, w których pełnymi garściami czerpał z „laboratoryjnej geometrii”.
I tak w rzeźbie „Spill” (poniżej) wykorzystał kolbę, element tzw. łaźni laboratoryjnej (naczynia do podgrzewania lub chłodzenia cieczy). Naczynie to – pozbawione niezbędnej podstawy – wywróciło się, a zawartość wyciekła na ścieżkę, po której chodzą odwiedzający to miejsce spacerowicze.
W normalnych, laboratoryjnych warunkach miska wypełniona medium grzejnym powinna się znajdować w metalowych uchwytach nad palnikiem Bunsena – tak, by zawartość mogła zostać odpowiednio podgrzana. Tu artysta zachował się niezgodnie z zasadami BHP, narażając na zbyt namacalny kontakt ze sztuką przypadkowych przechodniów.
Prace Cragga są pełne igraszek z różnymi rodzajami rzeczywistości i ta rzeźba nie jet wyjątkiem.
„La Sposa” wykonana przez Ralpha Browna (po lewej) wydaje się być młoda kobietą, ukrywającą nagie ciało pod białym materiałem. Ten akt – dzięki zastosowaniu sprytnej przykrywki – jest bardziej zmysłowy, niż mógłby być w wersji dosłownej. Przywodzi na myśl częściowo okryte akty Tycjana i Rubensa lub greckie i rzymskie rzeźby antyczne.
W lesie wydaje się być nimfą, widmem, reminiscencją człowieka…
Od poetyckiej metafory pozwolę sobie przeskoczyć to mniej subtelnego, bo realistycznego obrazu – psychologicznego portretu bywalców pubu.
Rzeźby Paula Daya niezmiennie opowiadają o masach – gromadach ludzi krążących jak sępy wokół swoich przyjemności. To trafne studia psychologii społecznej.
W „Sunday Sport” Day przedstawił zatłoczony lokal z widownią pijących, których wzrok skupiony jest na telewizorze.
Pub jest widziany z góry, a pijący napawają się chwilą wytchnienia. Rozemocjonowani mężczyźni wśród znudzonych kobiet, kufle pełne kwiatów chmielu, powietrze ciężkie od papierosowego dymu. I to wszystko czuje się w rzeźbie Paula Daya.
To studium ludzkiej natury, karykatura, pamflet… Ale z pewnością Day nie nadaje swojej scenie rysów kreskówki. Skupia się na detalach i realistycznie oddaje postaci.
Rzeźba nawiązuje do sztuki XIX wieku, ale temat jest bardzo współczesny. To jak zdjęcie z niejednego brytyjskiego pubu.
I jeszcze kilka przykładów:
Jeśli chcecie zobaczyć więcej ciekawych, brytyjskich rzeźb współczesnych, kliknijcie TUTAJ.
Źródła:
Ciekawy artykuł, nawet bardzo, nareszcie coś co może skłoni władze naszych miast do umieszczania rzeźb w naszym otoczeniu publicznym. tylko jedna uwaga: skąd taki infantylny język?
Żebyś mógł pojąć, o co chodzi:D
Bardzo ciekawe, w każdym mieście powinno się „wtopić” rzeźby w krajobraz. A ta w Rzeszowie jest……no cóż…wywołuje silne skojarzenia 🙂
Szkoda, że w Polsce nikt nie dba o estetykę parków oraz innych miejsc, w których wypoczywają ludzie i rzeźb (takich naprawdę ciekawych) jest niewiele.
hahahahahahahahah …. świetne małe arcydzieła sztuki przestrzennej …. niektóre wręcz zachwycające, ale. żeby napisać:”„Venus Stone” przywodzi na myśl inną, kojarzoną z płodnością figurę – Wenus z Willendorfu (z okresu paleolitu) – ten słynny obraz płodności ze schematyczną twarzą i podkreślonymi udami, brzuchem i piersiami – atrybutami kobiety-matki.” to trzeba mieć zrytą psychę … jak ktoś w otwieraczu do konserw widzi „uosobienie płodności”, to ma niezłe braki w tym zakresie …. no sorry, ale brzuch mnie ze śmiechu rozbolał nad tym cytatem
Fajne zdjęcia. Autor tych wszystkich „rzeźb” / projektów nie wiem jak to nazwać – miał naprawdę głowę na karku, wyobraźnie niesamowitą.
No longer waste material your time on this link, totally unconnected in order to talk.