Paparazzi w szponach sztuki

Zestawienie haseł „rzeźba” i „Wielka Brytania” wcale nie musi równać się stopniowi nudy przypisywanej mieszance flaków z olejem. Znalazłam w rzeźbie Albionu XXI wieku  kilka, a nawet kilkanaście fantastycznych dowodów na to, że nawet flaki z olejem mogą smakować, jeśli się je odpowiednio przyprawi. I to udało się wielu współczesnym twórcom z Wysp.

Steven Gregory, "Paparazzi" (1996). Fot. sculpture.org.uk

Nieważne, czy mamy do czynienia z grupą ludzi czy ze stadem ptaków lub bydła – takie zbiorowości, w których kumuluje się siła, niosą ze sobą niepokój i nikłe szanse jednostki, która staje z nimi w konfrontacji.

Danny Lane, "Stairway" (2007). Fot. sculpture.org.uk

Wykonana z brązu parada antropomorficznych kamer na nienaturalnie długich, kondorowatych nogach (zdjęcie powyżej) wzbudza z jednej strony odrazę i przywołuje obrazy z horrorów, a z drugiej jest odrobinę karykaturalna. To wykoślawiony do granic możliwości portret paparazzich – migawka z horroru oglądanego codziennie przez gwiazdy czerwonego dywanu, srebrnego ekranu i szorstkich tabloidów.

Błyszczące spojrzenie soczewek starych aparatów fotograficznych i kamer, ich oko chciwie penetrujące otoczenie, podkreślają niecne zamiary obdarcia ofiary z prywatności.

Kolejnym skarbem brytyjskiej rzeźby współczesnej są „schody do nieba” wykonane przez Danny’ego Lane (zdjęcie po lewej).

Ich czytelny i symboliczny wydźwięk prowadzi w stronę skojarzenia z dosłownym muzycznym odpowiednikiem w wykonaniu Led Zeppelin lub meksykańską komedią z połowy lat 50 ubiegłego stulecia („Subida al cielo”).

Lane wykonał kolejną reinkarnację utartej zbitki słownej. W jego wykonaniu schody do nieba to metafora życiowej, śliskiej ścieżki.

Dzięki zastosowanym materiałom wydaje się, że po schodach płynie woda. Wraz ze zmianą natężenia światła słonecznego, szklana powierzchnia odbija promienie słoneczne, tworząc z rzeźby połyskującą konstrukcję.

Tony Cragg, "I'm alive". Fot. sculpture.org.uk

Tony Cragg to kolejny rzeźbiarz, którego biorę pod lupę – wraz z jego obłą, przecinającą powietrze wijącą się bryłą rzeźbą „I’m Alive”.

Rzeźba „I’m Alive” wykonana z nierdzewnej stali jest metaforą ruchu i witalności i perfekcyjnym odbiciem tytułu (i przy okazji perfekcyjnym odbiciem scenografii, w jakiej się znajduje).

Steve Dilworth, "Venus Stone" (2008). Fot. sculpture.org.uk

Jest prosta, a jej poskręcany korpus – mimo skomplikowanej formy i lustrzanej powierzchni – jest bardzo naturalny.

„Venus Stone” (po lewej) to rzeźba wykonana z czarnego chińskiego granitu. Ma w Polsce swoją starszą siostrę, oficjalnie funkcjonującą pod nazwą Pomnika Czynu Rewolucyjnego, a nieoficjalnie… (poszukajcie w sieci wpisując „to nie kit żaden, ani żadna lipa”).

Okryta niesławą siostra „Kamienia Venus” znajduje się w samym centrum Rzeszowa.

„Venus Stone” przywodzi na myśl inną, kojarzoną z płodnością figurę – Wenus z Willendorfu (z okresu paleolitu) – ten słynny obraz płodności ze schematyczną twarzą i podkreślonymi udami, brzuchem i piersiami – atrybutami kobiety-matki.

Zobacz, jak wygląda Wenus z Willendorfu.

Wracamy na chwilę to Tony’ego Cragga. Znalazłam drugą rzeźbę („Spill”), na którą warto zwrócić uwagę.

Zanim artysta trafił do Wimbledon College of Art, pracował jako asystent w laboratorium w Liverpoolu.

To doświadczenie odbiło się w wielu jego pracach, w których pełnymi garściami czerpał z „laboratoryjnej geometrii”.

I tak w rzeźbie „Spill” (poniżej) wykorzystał kolbę, element tzw. łaźni laboratoryjnej (naczynia do podgrzewania lub chłodzenia cieczy). Naczynie to – pozbawione niezbędnej podstawy – wywróciło się, a zawartość wyciekła na ścieżkę, po której chodzą odwiedzający to miejsce spacerowicze.

Tony Cragg, "The Spill". Fot. sculpture.org.uk

W normalnych, laboratoryjnych warunkach miska wypełniona medium grzejnym powinna się znajdować w metalowych uchwytach nad palnikiem Bunsena – tak, by zawartość mogła zostać odpowiednio podgrzana. Tu artysta zachował się niezgodnie z zasadami BHP, narażając na zbyt namacalny kontakt ze sztuką przypadkowych przechodniów.

Prace Cragga są pełne igraszek z różnymi rodzajami rzeczywistości i ta rzeźba nie jet wyjątkiem.

Ralph Brown, "La Sposa" (1999). Fot. sculpture.org.uk

„La Sposa” wykonana przez Ralpha Browna (po lewej) wydaje się być młoda kobietą, ukrywającą nagie ciało pod białym materiałem. Ten akt – dzięki zastosowaniu sprytnej przykrywki – jest bardziej zmysłowy, niż mógłby być w wersji dosłownej. Przywodzi na myśl częściowo okryte akty Tycjana i Rubensa lub greckie i rzymskie rzeźby antyczne.

W lesie wydaje się być nimfą, widmem, reminiscencją człowieka…

Od poetyckiej metafory pozwolę sobie przeskoczyć to mniej subtelnego, bo realistycznego obrazu – psychologicznego portretu bywalców pubu.

Rzeźby Paula Daya niezmiennie opowiadają o masach – gromadach ludzi krążących jak sępy wokół swoich przyjemności. To trafne studia psychologii społecznej.

W „Sunday Sport” Day przedstawił zatłoczony lokal z widownią pijących, których wzrok skupiony jest na telewizorze.

Pub jest widziany z góry, a pijący napawają się chwilą wytchnienia. Rozemocjonowani mężczyźni wśród znudzonych kobiet, kufle pełne kwiatów chmielu, powietrze ciężkie od papierosowego dymu. I to wszystko czuje się w rzeźbie Paula Daya.

To studium ludzkiej natury, karykatura, pamflet… Ale z pewnością Day nie nadaje swojej scenie rysów kreskówki. Skupia się na detalach i realistycznie oddaje postaci.

Rzeźba nawiązuje do sztuki XIX wieku, ale temat jest bardzo współczesny. To jak zdjęcie z niejednego brytyjskiego pubu.

Paul Day, "Sunday Sport" (2001). Fot. sculpture.org.uk

I jeszcze kilka przykładów:

Sean Henry, "Lying man" (2004), fot. sculpture.org.uk

Wendy Taylor, "Sycamore" (2006). Fot. sculpture.org.uk

Sally Mathews, "Wolf" (2001), fot. sculpture.org.uk

Jeśli chcecie zobaczyć więcej ciekawych, brytyjskich rzeźb współczesnych, kliknijcie TUTAJ.

Źródła:

British Sculpture in the 21st century

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rzeźba i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na „Paparazzi w szponach sztuki

  1. Gregor pisze:

    Ciekawy artykuł, nawet bardzo, nareszcie coś co może skłoni władze naszych miast do umieszczania rzeźb w naszym otoczeniu publicznym. tylko jedna uwaga: skąd taki infantylny język?

  2. oli pisze:

    Bardzo ciekawe, w każdym mieście powinno się „wtopić” rzeźby w krajobraz. A ta w Rzeszowie jest……no cóż…wywołuje silne skojarzenia 🙂

  3. agoMM pisze:

    Szkoda, że w Polsce nikt nie dba o estetykę parków oraz innych miejsc, w których wypoczywają ludzie i rzeźb (takich naprawdę ciekawych) jest niewiele.

  4. romboidalniak pisze:

    hahahahahahahahah …. świetne małe arcydzieła sztuki przestrzennej …. niektóre wręcz zachwycające, ale. żeby napisać:”„Venus Stone” przywodzi na myśl inną, kojarzoną z płodnością figurę – Wenus z Willendorfu (z okresu paleolitu) – ten słynny obraz płodności ze schematyczną twarzą i podkreślonymi udami, brzuchem i piersiami – atrybutami kobiety-matki.” to trzeba mieć zrytą psychę … jak ktoś w otwieraczu do konserw widzi „uosobienie płodności”, to ma niezłe braki w tym zakresie …. no sorry, ale brzuch mnie ze śmiechu rozbolał nad tym cytatem

  5. Sholler25 pisze:

    Fajne zdjęcia. Autor tych wszystkich „rzeźb” / projektów nie wiem jak to nazwać – miał naprawdę głowę na karku, wyobraźnie niesamowitą.

  6. louboutin pisze:

    No longer waste material your time on this link, totally unconnected in order to talk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*