Przyłapani w różnych kłopotliwych sytuacjach – od zbliżenia, przez poród, wiek średni, starość i śmierć. Często odrażający swym zbyt naturalistycznym wyglądem. Ludzie stworzeni przez australijskiego artystę z silikonu, włókna szklanego i żywicy. Witajcie w „kingsajzie” Rona Muecka.
Ron Mueck urodził się w 1958 roku w Melbourne w Australii. Ogromny wpływ na ukierunkowanie jego działalności miał ojciec – niemieckiego pochodzenia zabawkarz. Artysta już w dzieciństwie – dzięki pracy ojca – wykonywał pierwsze marionetki i kostiumy. Eksperymentował, bawił się formą, technikami, tkaninami.
Wykonywał kukiełki do filmów dla dzieci. Później zajął się wykorzystywaniem animatroniki w krótkich formach reklamowych.
Od 1996 roku poświęcił się sztuce „na pełny etat”. Miał wiele indywidualnych wystaw, m. in. w Nationalgalerie im Hamburger Bahnhof w Berlinie, Hirshhorn Museum and Sculpture Garden (Waszyngton), brał udział w licznych wystawach zbiorowych.
Mueck przedstawia ludzi na różnych etapach ziemskiej wędrówki – od narodzin do śmierci. W hiperrealistycznych rzeźbach nie odnajdziemy jednak ani krzty skłonności do idealizowania.
Człowiek jest przedstawiony z dobrodziejstwem inwentarza – wszystkimi niedoskonałościami, ułomnościami, kompleksami i lękami.
I nawet jeśli turpizm bierze górę w niektórych scenach, odkrywając strzeżone przez lata tabu, to poza wiernym odwzorowaniem świata, Mueck zwraca uwagę na to, w jaki sposób patrzymy na drugiego człowieka i jak ten człowiek czuje się, gdy jest podglądany w niekomfortowych dla siebie sytuacjach.
Spośród wszystkich postaci najgorzej pod obserwacją zwiedzających czuje się „Dzikus”. Ta rzeźba powstała w 2005 roku. Ma blisko 3 metry wysokości i przedstawia nagiego, brodatego mężczyznę, trzymającego się kurczowo krzesła, na którym siedzi.
To człowiek, który znalazł się w niekomfortowej dla siebie sytuacji – został wystawiony jako eksponat na pokaz tym, którzy bezczelnie mogą się przyglądać każdemu zakamarkowi jego ciała. Trochę jak ktoś, kto po raz pierwszy przyszedł pozować studentom rysującym akt.
Lekko odchylony do tyłu, siedzi na krawędzi stołka. Kurczowo zaciska dłonie na siedzisku, a palce stóp napierają na podłogę. Gdyby wstał, miałby 4 metry wysokości. Dostał od artysty tyle wzrostu, ile w swoich pomnikach otrzymują wielcy tego świata.
Geniusz rzeźbiarza polega w tym przypadku na zestawieniu wielkości z wrażliwością, wstrętem do siły, władzy i chęcią zniknięcia w tłumie.
Rzeźby Muecka charakteryzuje nadzwyczajna dbałość o detale. W swoich pomniejszonych lub powiększonych do gigantycznych rozmiarów przedstawieniach łączy cierpliwość rzemieślnika z wyobraźnią artysty.
Wszystkie szczegóły anatomiczne, grymasy na twarzy, napięte nerwowo mięśnie, prawdziwe włosy robią wrażenie, które momentami możemy nazwać „upiornym”.
Szczególnie, jeśli zatrzymamy się na chwilę przy rzeźbie „Martwego taty” (po lewej).
Figura rzeczywiście przedstawia zwłoki ojca artysty. Mueck chciał w ten sposób uczcić jego pamięć. Pomysł na oddanie czci wydaje się jednak co najmniej dyskusyjny…
Rzeźba została wykonana w mniejszych niż naturalne rozmiarach. Powstała w latach 1996-97.
Postaci Muecka – nie tylko te gigantyczne, ale również te mniejsze – nie pozwalają przejść obok obojętnie. Obraz może niezauważenie wisieć na ścianie. Jest jakby z boku, nie zabiera zbyt wiele przestrzeni. Rzeźby – szczególnie tak dosłowne – wchodzą w drogę.
Sprawdzają, jak człowiek patrzy na drugą osobę – zwłaszcza w tak ważnych momentach życia, jak narodziny czy śmierć. Nie ma tu strachu przed nagością, a w nagości Muecka nie ma erotyzmu. Jest codzienność.
Zobacz pozostałe rzeźby Rona Muecka (galeria zdjęć)!
Tak wygląda warsztat artysty… Na stole prawdziwe włosy, silikonowe twarze, gigantyczne gałki oczne – elementy tak realistyczne, że poniższy obrazek wydaje się być zbiorem rekwizytów z ponurej makabreski.
Źródła:
Studio Rona Muecka (na zdjęciach poszczególne etapy pracy artysty)
Zdecydowanie oryginalniejszy od Gunthera von Hagensa. Twarz u góry dosłownie jak żywa. Każde zdjęcie robi wrażenie. Sugestywność wykonania świadczy o najwyższym warsztacie artysty. Fotografia jak wiemy nie odda zjawiska w pełnej krasie.
Na pewno. Przede wszystkim ludzkie ciało nie jest u Muecka materiałem, a celem. Dzięki użyciu włókna szklanego, naturalnych włosów, silikonu ma uzyskać efekt imitujący rzeczywistość. I w tym jest właśnie sztuka. Miałabym opory, żeby nazwać Gunthera von Hagensa artystą, bo jego „twórczość”, jeśli można tu użyć takiego słowa, jest bardzo dosłowna…
Wierzyc sie nie chce ,ze to nie jest fotomontaz 🙂
Ten martwy tata to przesada!!! ;/
a naga kobieta to już nie??
Tylko zauwaz ze nagiej kobiety nie pokazuje sie od brzucha w dol tak jak faceta.
Articles like these put the consumer in the driver seatvery iopmtrant.
lewacka pseudokultura
Jasne, wolno rzeźbić tylko Maryję z dzieciątkiem
Oczywiście, odzianą w burkę od stóp do głów.
Ciekawe, że ciało ludzkie jest zawsze piękne niezależnie od poglądów i religii. Kto chce nazywać to lewactwem, ten ma nierówno pod kopułą i powinien rozpocząć terapię. Może uda się jeszcze uratować resztki intelektu, bo przeciwnym wypadku trzeba będzie leczyć już tylko nogi. Na głowę będzie za późno.
Fantastyczne, jakby było mnie stać by leciec zobaczyć tą wystawę to juz siedziałabym w samolocie
jak widać można stworzyć coś tak naturalistycznego bez użycia prawdziwych ciał jak w „Bodies… the exhibition” z 2009 wiem wiem że to nie do porównania, ale w obu tych wystawach mamy do czynienia z ludzkim ciałem.
Na szczęście świadomość, że to nie jest ludzkie ciało, tylko imitacja, pozwala spokojniej przyglądać się rzeźbom;)
zgadzam sie. ten martwy tata to przesada!!!…zwlaszcza ze ktos ma zalobe od niedawna ….
Przecież to tylko ciało mężczyzny. Jeżeli nie chcesz mieć przykrych odczuć, to nie nazywaj tego martwym tatą. Czy to tak trudno dostrzec w tym sztukę? Dlaczego dorabiać ideologię?
Ile łez ludzie wylali, gdy komuś przyszło do głowy żeby z prostych rzeczy robić sacrum, albo dorabiać inną ideologię? Krucjaty, dżihad, herezje, nacjonalizm, fundamentalizm, komunizm – wszystko to powstało na skutek źle pojętych idei. I tylko ludzie o wąskich horyzontach dają się prowadzić za rączkę demagogom.
brak mi slow nie wiem co napisać. z jednej strony jest to piękne i zadziwiające a z drugiej takie nie normalne troszkę obrzydzające. ale mimo wszystko podziwiam za kreatywność.
raczej tez nie nazwalabym tego pana artysta:)Chociaz moje uznanie za warsztat,sporo pracy trzeba wlozyc zeby zrobic cos,kogos tak realistycznie.Zdjecie porodu czy nawet martwego taty budza raczej moj usmiech.Zwlaszcza ten noworodek jest komiczny i mina matki.Pytanie czy o to temu panu chodzilo?
rtgdtfyfyfuuffuguifuuf
ydydudj
obrzydlistwo po prostu
takie nic
sztuka sponsorowana przez ministerstwo kultury…. takie nic, zero