Nienaturalnie powyginane ciała, wepchnięte w szczeliny miasta, sugerujące dziwacznymi pozycjami niefortunne zderzenie z materią – oto żywe rzeźby, stworzone przez performerów, którzy – co tu dużo mówić – „dali ciała” sztuce…
Austriacki artysta Willi Dorner – pomysłodawca widowiskowego projektu „Ciała w przestrzeniach miejskich” – wcisnął ludzkie ciała w zaułki i szczeliny miast.
Grupy tancerzy, wspinaczy i performerów ubranych jaskrawe, gładkie, stroje przemierzały ulice, by nagle zaplombować swoimi ciałami dziury w przestrzeni miejskiej.
Te żywe konstrukcje zapełniały wąskie przejścia, nisze, tworząc przy tym barwny gimnastyczno-rzeźbiarsko-humorystyczny warkocz.
Dorner dąży w swoich szalonych pomysłach do czegoś, co wykracza daleko poza zwykłą rozrywkę – angażuje widownię i zachęca ją do zmiany sposobu myślenia i postrzegania rzeczy w zupełnie inny sposób. Wykorzystując niezwykle – jak się okazuje – plastyczny materiał, ludzkie ciało, i osadzając je w nieplastycznym miejskim krajobrazie, otwiera umysł na niedostrzegane wcześniej możliwości.
Zwraca uwagę na te obszary miasta, których na co dzień się nie zauważa – przez wzgląd na ich nieprzydatność, bądź powszedniość.
W każdym mieście, w którym Dorner pojawia się ze swoim projektem, wykorzystuje lokalnych performerów.
Wybiera tancerzy, którzy są silni, rozciągnięci i mało ważą. Muszą spełniać te wymagania, by odtworzyć trudne i mało komfortowe pozycje. Wciskanie się w wąskie przestrzenie wymaga ogromnej sprawności fizycznej. Gdy artyści tworzą wysoką wieżę, ci na dole – zgniatani przez resztę ekipy – muszą wytrwać w niewygodnej konfiguracji.
Mają perfekcyjnie opracowane tworzenie „żywych rzeźb”. Udają w wybrane miejsce, piętrzą na sobie lub wciskają w niewiarygodne przestrzenie, zamierają na kilka minut, w ciszy rozsupłują zwiniętą jak precel konstrukcję, po czym biegną w kolejne miejsce.
Widzowie, wciągnięci w te miejskie podchody, podążają za grupą i obserwują, jak kolorowe postaci wchodzą w interakcje z nowym miejscem.
Kilka razy zdarzyło się, że podczas pokazu musiała interweniować policja, która błędnie zinterpretowała zamysł artysty, utożsamiając performera przyklejonego do ściany z włamywaczem.
Przestrzenie, które wypełniają, i karkołomne pozycje osadzone za każdym razem w innej scenerii tworzą kolorowy spektakl ulicznego teatru.
A teatr ten przecieka przez przestrzenie, do których zwykle się nie zagląda i pokazuje ich nowe oblicze, oprowadzając wycieczkę podekscytowanych widzów po zwykle nudnych i szarych zakamarkach.
Projekt „na żywo” można było oglądać w Anglii, Francji, Norwegii, Szwecji, Finlandii i Stanach Zjednoczonych.
Więcej zdjęć zobaczysz TUTAJ.
W sieci znajdziecie również wiele filmów pokazujących grupę Dornera w akcji.
Źródła:
Bodies in Urban Spaces by Willi Dorner – guardian.co.uk
Crazy Contortionist Art: Bodies in Urban Spaces -weburbanist.com
co za bzury
eee tam nic nowego pijaczki robia jeszcze lepsze pozy jak do domów wracają 😉