Cieniki

Uwielbia światło. Widać to w jego obrazach – w słońcu przedzierającym się przez liście i w ciekawych cieniach. Podczas naszej rozmowy opowiada mi o zabawie cienikami: „Jak byłem małym chłopcem, to mama, żebym za dużo nie ryczał, bawiła się ze mną w cieniki. Zapalała lampkę i pokazywała je na ścianie”.

Stanisław Kmiecik, fot. INTERIA.PL

W dzieciństwie był właściwie jedynakiem. Takim wychuchanym. Choć miał dwóch braci. Ale między nim a najstarszym było 16 lat różnicy. Później poszedł w świat. Do liceum, do Zakopanego. Przez 13 lat jeździł do Poznania. Mieli mu tam zrobić protezy, bo Stanisław Kmiecik urodził się bez rąk. Ale mu się odwidziało. Wolał się posługiwać nogami.

Obrazy prezentowane na wystawie w bibliotece Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, fot. EKM

Urodził się z talentem i pasją. Jego obszerna, jasna pracownia jest zapełniona obrazami. Ściany na korytarzu wiodącym do pracowni, a pracownia jest na ostatnim piętrze,  również.

Jego prace to głównie pejzaże. Ja, jako osoba, która szczególnie lubi obecność człowieka na obrazie, pytam, czy ta tematyka w jakiś sposób odzwierciedla jego relacje z otoczeniem, może częściowe poczucie odosobnienia… I dopiero odpowiedź Stanisława uzmysławia mi, jak bardzo myślę stereotypami i jak bardzo niewiedza pogłębia tę przepaść … – Jestem zwierzęciem społecznym, zwłaszcza w piątki wieczorem – mówi Stanisław. Błysk w oku.

I ten sam błysk pojawia się, gdy schodzimy na temat „ekstrawagum”, które ma w zanadrzu, a które nie każda galeria odważy się wystawić. Chodzi o – jak sam mówi – „gołe baby”. – To zupełnie inna jazda  – śmieje się. Ale po chwili dodaje: „Mój ulubiony ksiądz z naszej parafii powiedział, że przecież każda kobieta jest stworzona przez Pana Boga i nie wiadomo, czemu tak się tym ludzie stresują”.

Pytam o oszczędność – przewrotnie, w kontekście pogaszonych świateł w domach, które pojawiają się na jego płótnach. I z tego wątku, który biegnie w całkowicie innym kierunku, wyłania się Stanisław – miłośnik dużych samochodów, „rozrzutny chłopiec”, jak sam siebie nazywa. Śmieje się, że Greenpeace może go odstrzelić za tę miłość do „potworów” na czterech kółkach.

Jego pasją są samochody, uwielbia rajdy terenowe, fot. INTERIA.PL

I żeby nie być gołosłownym, zaprasza nas na przejażdżkę (pierwszy film w materiale „Trzeba z czegoś zrezygnować, żeby kimś być”). Nogami nie tylko maluje, ale również prowadzi samochód. Uwielbia rajdy terenowe. – Wolę jeździć po lesie, gdzieś w błocie się zakopać. Wyciągarka… – wzdycha z zachwytem – … kontakt z naturą. Taka zabawa jest fajna. A nie prędkość – mówi.

– Kiedyś jeździłem na nartach na krechę, jak wariat, z takiej ogromnej góry. Ale raz tak wydzwoniłem, że postanowiłem przemyśleć sprawę: albo moja kariera, albo sport, bo połamię się i co ja wtedy zrobię? Czym ja będę wtedy malował? A moja rodzina? Trzeba z czegoś zrezygnować, żeby kimś być – tłumaczy.

Swoją twórczość pokazuje nie tylko w Polsce. Należy do Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami z siedzibą w Lichtensteinie. Współpracuje z Wydawnictwem Amun w Raciborzu. Jego największym sukcesem jest wystawa w wiedeńskim muzeum Albertina. Najwięksi mistrzowie trafiają tam pośmiertnie. On trafił za życia. I jeszcze zdobył III miejsce w konkursie zorganizowanym z okazji 50-lecia związku.

Śmieje się, że musiał się ładnie ubrać. – A najgorzej by było – wspomina – jakbym się wyłożył na schodach, na tym czerwonym dywanie. Bo wszyscy by zobaczyli, że nie zdążyłem odkleić cen z podeszew – żartuje.

Wróżono mu, że „koło czterdziestki nie będzie już mógł prowadzić samochodu, bo będzie z niego stary wafel”. – Ale póki co jeszcze jakaś guma jest – mówi.

Widzę i potwierdzam. Artysta siedzi w skórzanych spodniach i unosi wysoko stopę, by wyczarować na papierze kwiatka. Te skórzane spodnie to stąd, że słucha metalu. Jeździ na koncerty i szaleje ze znajomymi.

Rysowanie przed publicznością podczas wernisażu, fot. EKM

– Trzeba w sobie znaleźć siłę, moc, lub trzeba być chorym psychicznie czy kosmitą, żeby działać. Może jestem kosmitą? Ja po prostu nie będę siedział na tyłku i nic nie robił ze swoim życiem. Ciepłe kapcie nie dla mnie.

WIĘCEJ:

Powyższy tekst jest skrótem reportażu, który przygotowałam w listopadzie. Jego pełną wersją – wraz z filmami – możecie zobaczyć TUTAJ.

Odsyłam również do galerii zdjęć z wernisażu, jaki odbył się w bibliotece Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rysunek i malarstwo i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Cieniki

  1. EnfowlBroorne pisze:

    Lada dzień będę montował schody strychowe. Czy mogę liczyć na Wasze opinie, rodzaje? Katalog znalazłem w sklepie internetowych schody strychowe fakro Na co zwrócić uwagę. Jakikolwiek konkretny model polecicie?

  2. Ehtel Wates pisze:

    I am regular visitor, how are you everybody? This post posted at this website is genuinely nice.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*