Kobiety idealnie oszpecone

Gdyby wszystkie portretowane przez wielkich mistrzów kobiety wyglądały jak te z obrazów da Vinci czy Boticellego, to wiejącej z nich dosłowności i nudy nie uratowałby nawet tajemniczy uśmiech Mony Lisy. Historia sztuki na szczęście zna przypadki, w których artystom udało się wydobyć czar z kobiet przeciętnych lub wręcz przeciwnie – oszpecić piękności. I efekt i tak jest godny uwagi…

Portret Jeanne Hebuterne, Amadeo Modigliani. Fot. AFP

Modigliani namalował ponad 20 portretów Jeanne Hebuterne, francuskiej artystki, studentki Académie Colarossi, swojej wielkiej miłości. Ale gdyby uczucie malarza zmierzyć stopniem oddania rzeczywistego wyglądu kobiety, to można by powątpiewać w jego dobre intencje…

Na jego obrazach Jeanne, która miała naturalny wygląd femme fatale, zostaje pozbawiona wszystkich swoich atutów. Modigliani rozbiera ją z ciała i często pozbawia oczu. Sięga do wnętrza, by wydobyć charakter i tworzy jedne z najdoskonalszych, pełne subtelności i delikatności, a zarazem najdziwniejsze w historii sztuki portrety psychologiczne kobiet (i mężczyzn również).

Portret Ewy, Giuseppe Arcimboldo. Fot. giuseppe-arcimboldo.org

Gdyby tak wyglądała rajska Ewa, to Adam prawdopodobnie nie podzieliłby się żebrem. Portret namalowany przez Giuseppe Arcimboldo, włoskiego manierystę, przedstawia kobietę silną, władczą, która w przypływie dobroci mogłaby z własnej kości ewentualnie poratować Adama.

Twarz – na pierwszy rzut oka – wygląda tak, jakby była obdarta ze skóry. To dość przerażające uczucie mija, gdy dostrzeże się tkankę zbudowaną z plątaniny ludzkich ciał (zwracam uwagę na ucho z kolczykiem!). Ekscentryczny Arcimboldo budował też twarze z martwych natur. Efekt końcowy jest ciekawy, choć trąci plastynatorem Guntherem von Hagensem lub „Lekcją anatomii doktora Tulpa”.

Portret Neny Stachurskiej, S.I. Witkiewicz. Fot. muzeum.slupsk.pl

Tak również może wyglądać kobieta – przynajmniej w wydaniu Witkacego. To Nena Stachurska – przedwojenna aktorka, występująca w zakopiańskim teatrze formistycznym. W tej wersji dość diaboliczna. I też jest to portret psychologiczny – odrobinę może zdopingowany…

Tak, jak i zresztą spora część dorobku „Firmy Portretowej S.I. Witkiewicz” – szczególnie typy C (malowane dla znajomych podczas imprez + dopalacze) i E (totalna czysta forma) – przeznaczone dla odważnych pań, których Witkacy miał wokół siebie pod dostatkiem.

Portretów intrygujących formą i konceptem jest na szczęście więcej. I chwała twórcom za to, że gdy patrzyli na piękne kobiety, potrafili dostrzec coś więcej, niż tylko urodę i próżność.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rysunek i malarstwo i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Kobiety idealnie oszpecone

  1. Ellen pisze:

    Nena – wstawiona i mocno na chaju – ale rys nienasyconego charakteru dobrze wydobyty. Że też tacy wrażliwcy jak Witkacy zawsze muszą sobie zrobić krzywdę. Uprzejmie proszę Autorkę o artykuł o Micińskim. Był nie tylko pisarzem. Albo o Tamarze Łempickiej. Też ciekawa postać.

Skomentuj Ellen Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*