Pociąć się dla sztuki

Czy dałbyś pokroić ciało, by udowodnić, że może być ono doskonałym materiałem rzeźbiarskim? Rzeźbienie w ludzkim mięcie brzmi dość ohydnie, ale jak się okazuje – byli tacy, którzy dali się pociąć dla sztuki. Jeszcze za życia.

Orlan podczas jednej z operacji plastycznych, 1993 r. Zdjęcie ze strony orlan.net

Seria operacji plastycznych, którym poddała się francuska artystka działająca pod pseudonimem Orlan, składała się na większy projekt znany jako „Reinkarnacja św. Orlan”. Cały proces był pieczołowicie fotografowany i nagrywany. I nie chodziło o efekt końcowy, ale proces przemiany. „Mogę obserwować swoje rozkrojone ciało – i to bez żadnego cierpienia. Niech żyje morfina!” (z manifestu artystki). 

Potraktowanie ciała jako materiału rzeźbiarskiego jest podstawą tzw. „carnal art”, czyli sztuki cielesnej, w której to nie „słowo staje się ciałem, ale ciało słowem” (patrz manifest), nowym językiem.

Twórczość ta jest zaliczana do nurtu sztuki feministycznej. Samo pojęcie wydaje się być brzydką maską ulepioną z ideologii. A szkoda, bo czasem kryje nowatorskie pomysły.

Nie bez powodu przytaczam tu dziś Orlan, bo od 28 lutego można oglądać w warszawskiej Zachęcie wystawę „Trzy kobiety” – a na niej prace, które stały się zalążkiem feministycznej sztuki w Polsce – śmiałe ujęcie seksualności kobiety z okresu PRL-u.
Oficjalna strona Orlan

Więcej zdjęć z operacji plastycznych Orlan (uwaga, niektóre są drastyczne)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Performance, Rzeźba i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.